wtorek, 19 czerwca 2012

15.06.2012r.


Poranek u Jacka w Taciszowie, wszyscy skapcaniali powoli jedzą śniadanie i dopijają kawę lecz w dalszym ciągu nie dociera do nas informacja, że jedziemy w kolejną podróż do kraju łosi, porostów, fiordów oraz zwykłej pracy za nadzwyczajne wynagrodzenie. Godzina 12:00, ogórek napakowany i gotowy do jazdy, a Jacek odpala silnik i rusza do przodu. Pierwszy przystanek u mechanika, który miał jeszcze tylko zerknąć do serca naszego pojazdu lecz okazało się, że jest chory i go nie ma. Od teraz celem są Niemcy bądź jak określa to nasza trójka „dziki kraj”. Jacek dzielnie prowadzi do ostatniej stacji benzynowej w Polsce gdzie zostają zjedzone trzy gorące kubki, które podnoszą temperaturę do tego stopnia, że łysina Bogusza oblewa się potem. Za stery w czapce kapitana i z okrzykiem „ahoj przygodo” wskakuje Bogusz dla którego kierownica stanowi koło sternika. Wszystko idzie pięknie i gładko gdy przed Berlinem pojawiają się pierwsze problemy. Tył samochodu przyozdobiony jest przez liczne plamy oleju, a przez tylną szybę widać tyle co Bogusz widzi bez okularów. Utraciliśmy około litra oleju i nie mamy pojęcia gdzie pojawił się wyciek, najprawdopodobniej wina leży po stronie chłodnicy oleju lub jej umocowaniu. Oczywiście taka „błahostka” nie zatrzymała nas i ruszyliśmy dalej ale tym razem z prędkością maksymalną 70km/h.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz